Z racji urlopu cały zeszły tydzień, udało się trochę pojeździć i wywołać trochę awarii.
Na początek pękło mocowanie pierwszego tłumika – wspornik pękł w najsłabszym miejscu od drgań (obstawiam przez to że był trochę napięty). Całe szczęście wydech był podparty jeszcze w kilku miejscach i bez problemu udało się dojechać do domu. W jego miejsce dorobiony został nowy, z ceownika, bez osłabiania materiału wycinaniem fragmentów.
Następnie „trzymaj się cześć” powiedziało mocowanie linki zmiany biegów przy skrzyni – tutaj pękło na spawce, mocowanie było prototypowe i miało być poprawione, ale skoro działało to działało… aż przestało 😉 Na szczęście udało się dojechać mając do dyspozycji 1 i 2jke. Podobnie jak poprzednio, nowe mocowanie wykonane z gotowego kątownika o grubszej ściance niż poprzednio a dodatkowo dorobiona regulacja linki także od spodu.
Okazało się też że w pewnych sytuacjach wydech uderza o sanki, przy zmianie mocowania został zmieniony nieco kąt tłumika. Jak już znalazłem się pod autem zauważyłem krople oleju na filtrze. Po prześledzeniu wycieku, okazało się że na wężu zasilającym turbinę w olej pojawiło się mikropęknięcie (obstawiam przecięcie opaską). Wąż został wymieniony na nowy i skręcony innymi opaskami.
Z racji że w czwartek pogoda dopisywała, całe auto zostało dokładnie umyte i nawoskowane (już nawet nie pamiętam jakie czynności były wykonywane po kolei ale zeszło prawie cały dzień). Niestety wydobyło to wszystkie defekty na lakierze, ale nie jest najgorzej.
W niedzielę Trabant wyruszył w trasę do Krakowa, którą udało się przejechać bez problemów. Jeżeli nic złego się nie wydarzy to w środę będziemy brać udział w zlocie Trzebinia w PRL vol.3 (2019).
PS.: Udało się też wyjąć i odpalić ETZte 🙂
Kilka zdjęć: